SPIS TREŚCI:
NOTA REDAKCYJNA
1. W KRĘGU LEKTUR:
Caroline Blackwood (Jagoda Maruszewska)
2. Kącik Literacki
Ares i Nejrin - Rozdział II - Poznanie (Katarzyna Świtoń)
Opowieści z wnętrza słońca (Piotr Lamęcki)
Przygody Staszka - rozdział I (Jakub Juszczak)
Kim jest Glob Pulpimi? - Rozdział I - Wieś (Szymon Walas)
3. Nasze pasje
Postacie z mitologii greckiej (Ksawery Czyż)
Mercedes XLS (Antoni Sobiecki)
Nota redakcyjna
Świat jest niezwykłym miejscem, prawda? Ile można znaleźć w nim inspiracji, piękna i tajemnic. Nasi uczniowie w ostatnim czasie z wielkim zainteresowaniem poznawali legendy, baśnie, a także różne mitologie. Eefekty ich pracy można znaleźć w tym wydaniu. Jak sie okazało, mamy też wielu utalentowanych pisarzy - ich grono powiększyło się. Jest sporo opowiadań do przeczytania. Mozecie też śledzić dalsze losy bohaterów i postaci, których poznaliście dwa tygodnie temu. Życzymy wszystkim fantastycznej lektury!
W KRĘGU LEKTUR
Wszyscy znamy przygody Harry’ego Pottera. Świat
wykreowany przez J.K. Rowling fascynuje kolejne pokolenia czytelników, a też i
naszych uczniów... Tfu! Autorów. Oto początke historii uczennicy, która trafia
do Hogwartu.

Caroline
Blackwood
Rozdział 1
Zdyszana zbiegłam po schodach, gotowa do szkoły. Chwyciłam drugie
śniadanie i spóźniona pobiegłam na autobus.
- Cholera! – przeklęłam pod nosem, gdy zobaczyłam odjeżdżający
czerwony pojazd. To już drugi raz w tym tygodniu zgarnę burę, najpierw od
nauczyciela, a później od rodziców. Nie jestem wzorową uczennicą, pomyślałam ze
wstydem. Już po kieszonkowym! To byłby trzeci raz z rzędu. Aż mnie ciarki
przeszły na myśl, że nie będzie mnie stać na wymarzone słuchawki… Nie, nie
teraz! Nie dzisiaj! Sprawdziłam następną godzinę przyjazdu mojego autobusu. Za
dziesięć minut, a początek zajęć za pięć. Sprawdzałam inne linie. Chwila… Nie!
Inne mają przyjazd za co najmniej siedem minut. Zostało jeszcze parę, których
nie sprawdziłam. Szukałam dalej i wtedy zrozumiałam że nie ma co dalej tego
robić. Ruszyłam zrezygnowanym krokiem w stronę domu. Wtedy usłyszałam swoje
imię. Zamarłam.
- Caroline Blackwood! Do mnie! – to była moja nauczycielka od
matematyki. Nie tak przyjemna na jaką wygląda. Powoli zawróciłam w stronę
matematyczki.
- A gdzie ty się wybierasz? Szkoła jest w tamtą stronę – pokazała w
stronę centrum Londynu.
- No… Bo ja… -
żałośnie próbowałam się wytłumaczyć. Byłam zła na siebie, że dałam się
przyłapać na przypadkowym wagarowaniu.
- Co ty? – dopytywała
złośliwie. – Wracasz ze mną do szkoły, moja droga. Twoi rodzice jak i
wychowawczyni o wszystkim się dowiedzą.
Przytaknęłam skrępowana. Przeklinałam się w duchu za to, że nie
postawiłam się nauczycielce. Dalsza droga do szkoły należała do tych najmniej
przyjemnych. Po zajęciach wróciłam do domu pieszo, rozmyślając o dzisiejszej
sytuacji. Było trochę po osiemnastej, gdy siedziałam i wysłuchiwałam jaka to
jestem nieodpowiedzialna. Po męczącej rozmowie z udziałem dwóch rodziców,
rzuciłam się na miękki materac łóżka. Dziś był chyba najgorszy dzień mojego
życia. Jakby tego było mało, dostałam dwóję na matematyce za brak zadania
domowego, a koniec roku szkolnego zbliżał się nieubłagalnie. Szlaban (pewnie na
wszystko) miałam jak w banku. Ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju co wyrwało
mnie z zamyślenia.
- Proszę –
powiedziałam stłumionym głosem przez poduszkę. Tata wszedł do pokoju.
- Ale tu syf… –
powiedział rozglądając się po pomieszczeniu.
- Też cię kocham –
odpowiedziałam sarkastycznie, wstając.
- Mam dla ciebie
dwie wiadomości – zmienił ton na poważniejszy. – Za tę dwóję i dzisiejszy
incydent dostajesz szlaban na wyjścia po szkole, aż do odwołania.
Nie zdziwiło mnie to szczerze mówiąc. Rodzice nigdy nie przegapiali okazji do dania mi
stosownej nauczki - najczęściej w postaci szlabanu.
- A druga sprawa
dość ciekawa… Dostałaś list. Nie mam pojęcia kto w tych czasach jeszcze je
wysyła. – Wystawił do mnie rękę z kopertą. Zdziwiona sięgnęłam po wiadomość.
Dokładnie zbadałam list. Był lekki i zaklejony czerwoną pieczęcią. W wosku odbita
była litera ‘H’ a wokół niej jakieś zwierzęta. To pewnie herb, pomyślałam.
- Dzięki, tato –
powiedziałam znacząco. Najwyraźniej zrozumiał bo wyszedł rzucając szybkie
„Dobranoc’’. Zostałam sama. Zdecydowałam wziąć prysznic i przebrać się zanim
otworzę tajemniczy list. Tak szybko to się chyba nigdy nie umyłam. Zależało mi
na zobaczeniu tajemniczej zawartości wiadomości jak najszybciej. Czy podałam
komuś mój adres? – rozmyślałam, przebierając się w piżamę. W zielonej koszuli
nocnej podeszłam do szafki, na której wcześniej położyłam paczuszkę. Popatrzyłam
na list z zaciekawieniem, jak i pożądaniem. Wzięłam go do ręki i z szybko
bijącym sercem usiadłam na łóżku. Powoli przełamałam bijącą czerwienią pieczęć
i zajrzałam do środka. Rozwinęłam wiadomość i zerknęłam na drobny druczek. Moją
największą uwagę przykuło nazwisko na początku. To było moje nazwisko. Zaczęłam
czytać, czując co raz większą fascynację listem. Brzmiał on mniej więcej tak:
Szanowna Panno Blackwood,
Mamy
przyjemność poinformowania, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i
Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok
szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy Pani sowy nie później niż 31
lipca.
Z
wyrazami szacunku:
Minerva McGonagall
Zastępca dyrektora
Wtedy wszystko się zaczęło…
Autorka: Jagoda
Maruszewska (klasa 6)
Kącik Literacki
Czas
powrócić do Królestwa Certanii, gdzie uciekło przed wojną i pożogą niezwykłe rodzeństwo
– Ares i Neri. W poprzednim wydaniu będziecie mogli odnaleźć rozdział pierwszy.

ROZDZIAŁ II
POZNANIE
Dziewczyna spojrzała na mnie z zakłopotaniem, a następnie
skierowała wzrok w dół. Po chwili ciszy odparła:
- Już jesteśmy, to
wasza komnata – powiedziała niepewnie. Spojrzałam na Aresa z lekkim
zdziwieniem, on jedynie wzdrygnął ramionami i delikatnie popchnął mnie
w stronę drzwi.
Gdy znalazłam się w środku ujrzałam ogromny pokój z pozłacanym żyrandolem,
po lewej stronie stał kominek, otaczały go dwa ogromne łóżka. Ściany były
pokryte białymi płytami, a na podłogę był nałożony kremowo-czerwony dywan z herbem królestwa.
- Jak byście czegoś potrzebowali to mówcie. Tak w ogóle to jestem Azaris – powiedziała
uśmiechając się do nas.
- Miło nam, ale… nie pomyliłaś komnat? – spytałam niepewnie.
- Nie, a coś jest z tą nie tak?
- Wszystko dobrze, po prostu… nigdy nie mieszkaliśmy w takich
luksusach! – powiedział mój brat padając ze zmęczenia na jedno z łóżek.
- Cieszę się, że się wam podoba. Już nie przeszkadzam – powiedziała
wychodząc i zamykając drzwi.
Zostaliśmy sami z Aresem, który leżał bez ruchu na swoim posłaniu.
- Widzę, że wybrałeś już sobie łóżko, a co o tym sądzisz? – spytałam.
- Ale o czym? – spytał lekko podnosząc głowę i spoglądając w moją w
moją stronę.
- O tym, że Azaris tak szybko zmieniła temat rozmowy, gdy spytałam o naszych rodziców – powiedziałam lekko
przewracając oczami i siadając na łóżku obok Aresa.
- Hmm… Trochę tak było. Sądzisz, że może faktycznie nas coś z nią
łączyć? – zapytał. Wydawało mi się, że
wiedział coś na ten temat, ale chyba nie bardzo chciał mi o tym powiedzieć.
– Nie wiem. Może lepiej chodźmy spać, jest już późno, a mamy jutro
co robić – zaproponowałam.
- Dobrze – odpowiedział chłopak.
Wstałam z łóżka by zamknąć okiennice, zgasiłam
świece i oddałam się w objęcia morfeusza.
***
Gdy rano otworzyłam oczy i obróciłam się w stronę gdzie spał mój
brat, nie było go tam, nie było go nigdzie i nie wyczuwałam jego energii. Za oknem
słyszałam jakieś niepokojące dźwięki i wyczułam swąd dymu. Szybko
zerwałam się z łoża i pobiegłam otworzyć okiennice. To co ujrzałam zwaliło
mnie z nóg – całe miasto stało w płomieniach. Pod zamkiem wojska Arazon toczyły
bitwę z Certanią.
Prędko wybiegłam z komnaty, miałam nadzieję, że znajdę mojego brata
i pomożemy Certanii. Lecz gdy
zbiegłam na dół zapadła ciemność. Nic nie widziałam…słyszałam tylko czyiś głos,
to chyba była Azaris, mówiła coś o naszych rodzicach, ale w zgiełku nie mogłam
dokładnie zrozumieć jej słów. Po chwili gwałtownie się ocknęłam i usiadłam
na łóżku. Oddychałam głęboko a serce mi waliło.
- To… to był… sen? – spytałam samom siebie spanikowanym i zdyszanym
głosem, obróciłam się i poczułam ulgę – zobaczyłam obok siebie jeszcze śpiącego
Aresa. Westchnęłam i spojrzałam
przed siebie na krześle przy toaletce siedziała Azaris, wpatrując się we mnie.
- Co ty tu…
Dziewczyna jednak mi przerwała.
- Ci… Chcę z tobą
porozmawiać – powiedziała podchodząc do mnie i łapiąc za nadgarstek. Uspokoiłam
się.
- Chodź – powiedziała, po czym lekko mnie pociągnęła i
wyszłyśmy z pokoju. Nie potrafiłam
się sprzeciwić, musiałam po prostu za nią iść.
Było strasznie ciemno a ja byłam przerażona i zaspana. Doszłyśmy do
jakiegoś pokoju, dziewczyna otworzyła drzwi i wepchnęła mnie do środka.
- O co chodzi? – spytałam, straciłam równowagę i oparłam się o ścianę.
- Usiądź – powiedziała, wskazując na łóżko i zapalając jedną ze
świec. Mało było widać, ale pokój nie wydawał się zbyt duży, a raczej
średniej wielkości. Meble podobnie jak żyrandol były pozłacane, a gdzieniegdzie
znajdowały się małe niebiesko-białe kryształy.
- Chodzi mi o to, o co mnie
pytałaś. O naszych rodziców - dokończyła
rozglądając się dookoła.
Przez chwilę nie mogłam nic powiedzieć, w końcu wydukałam.
- Co?! Zaraz, jak to naszych?!
- Ciszej! – przyłożyła mi
rękę do ust - Możesz w to nie uwierzyć, ale jestem córką Xenusa, naszego wspólnego ojca -
zamarłam bez ruchu i zapadła niezręczna cisza. Wpatrywałyśmy
się w siebie. Miałam mętlik w głowie. W końcu Azaris zdjęła rękę z moich ust.
- Azaris, czy ty wiesz jakie mamy zdolności? - spytałam niepewnie, patrząc
w podłogę. -Wiem, że to nieodpowiedni moment, ale razem możemy pokonać Arazon…
- Jeśli takie same jak ja, to rzeczywiście, jesteśmy. Ale Ty nie
jesteś taka jak ja. Nie do końca.
- Dlaczego?
- Zanim rodzice odeszli, powiedzieli mi, że widzieli w tobie coś
innego, coś niezwykłego. Jesteś silniejsza od Aresa i mnie razem wziętych,
nasze pokolenie im jest dalsze, tym staje się silniejsze.
Zapadła cisza. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Czyli mogłabym pokonać potęgę Arazon, jeśli poćwiczę?! - spytałam
w końcu.
- Obawiam się, że nie, ich dowódca to Aster, nasz naj starszy brat…
- Co?! To ja mam jeszcze… brata? Brata, który zabił nam rodziców?!
- Zabrał im całą moc, przez to jest taki silny, możesz nie pamiętać,
ale jak ty i Ares byliście dziećmi, opiekował się nami smok, Trawis, był równie
potężny jak ty, ale gdy Aster chciał zdobyć jego moc, on nie zdołał mu się
sprzeciwić i Aster… zabił go na moich oczach. Uciekłam do Certanii.
Dziewczyna zamilkła i przez chwilę siedziała obok mnie, wpatrując
się w migoczący się ogień świecy
-Neri jesteś jedyną osobą, która może zabić Astera – powiedziała w
końcu wpatrując się wymownie w moje oczy.
- Ja… ja nie wiem czy dam radę. Boję się. I jeszcze te sny..
- Wyszkolę cię jak należy i dasz. Pomożemy ci, nie martw się. – W
jej głosie była pewność, która dodała mi otuchy. – Powiedz mi tylko, o jakich
snach mówisz?
- Przez atakiem Arazon przyśniła mi się dokładnie taka sama wojna…
a dzisiaj śniłam o wojnie w Certanii. Może lepiej żebyśmy stąd wyjechali?
-Hmm… ale ja idę z wami, uzgodnimy to potem. Idź po tego ciamajdę i
szykujcie się. Za godzinę wyruszamy – powiedziała stanowczo.
- A ja mam mu powiedzieć, że…
- On wie, lepiej już chodźmy. – Przytaknęłam jej i po chwili byłam
już w komnacie. Ares już nie spał, stał przed wejściem wpatrując się we mnie.
- Powiedziała ci?
- Tak. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś!?
- Nie byłoby niespodzianki – odparł, wzdrygając ramionami, po czym
zaśmiał się od nosem. –Chodź – dodał po chwili, podając mi torbę z moimi
rzeczami i popychając za drzwi.
- Uważaj! Prawie się przewróciłam!
- Przepraszam, księżniczko – odparł. Posłałam mu tylko wymowne
spojrzenie i ruszyliśmy schodami w dół.
Nie miałam do końca pewności gdzie idziemy, ale Ares zdawał się to
doskonale wiedzieć…W końcu doszliśmy do jakichś drzwi, zdziwiłam się, że mój
brat tak dobrze znał ten zamek. Za drzwiami znajdowała się ogromna sala, jak okazało się, jadalnia. Przy stole
siedziała Azaris.
- Dobrze, że jesteście, mamy dużo do omówienia… - powiedziała.
Usiedliśmy przy stole, na
którym leżała mapa. Azaris wskazała na niej na jakiś punkt.
- O zachodzie słońca wyruszamy, musimy jak naj szybciej znaleźć Astera, zwiadowcy widzieli go w tej okolicy…
Autorka: Katarzyna Świtoń

Opowieści z
wnętrza słońca
ROZDZIAŁ I
Trwała II wojna światowa. W mieście mieszkała taka rodzina, która się ciągle ukrywała. Byli to mama
Dorota, tata Maciej z czwórkę dzieci: Piotrem, Mają, Pawłem i Olą. Piotr był najstarszy z całej czwórki, potem była Maja, dalej
Paweł i na końcu Ola.
Rodzice zdecydowali, że dzieci odeślą na wieś, aby były
bezpieczne. Więc wsadzili swoje pociechy do pociągu. Podróż była bardzo długa,
lecz w końcu dojechali. Czekali na peronie i czekali. Nagle przyjechał
samochód, ale nie zatrzymał się na ich widok. Po kolejnych kilku chwilach
nadjechał powóz, który zaprzęgnięty był w dwa śliczne konie. Prowadzący
zatrzymał się i powiedział:
- To wy jesteście Walchensingowie?
- Tak - odpowiedziały dzieci z lekkim strachem, ponieważ pan ten
nie był za ładnie ubrany.
- Na co czekacie? Wsiadajcie.
Dzieci weszły na powóz, gdzie wszystko było ładnie wyłożone sianem.
Konie ruszyły. Droga pięła się cały czas pod górę, więc musieli się mocno
trzymać. Po dziesięciu minutach dojechali do wielkiego domu. Wyglądał on bardzo
ładnie i imponował swoją wielkością. Piotr powiedział:
- Nie ma się czego bać. – I ruszył śmiałym krokiem w stronę budynku.
Autor: Piotr
Lamęcki (klasa 5)
Jest wielu znanych superbohaterów.
Jest i Staszek. Bohater ten posiada ogromną siłę, potrafi latać i jest przy tym
niezwykle szybki. W swoim domu ukrywa prawdziwy arsenał. Chcecie dowiedzieć się
jak nabył swoje moce? Zapraszamy do przeczytania dalszej części pierwszego rozdziału
jego przygód.
Przygody
Staszka
ROZDZIAŁ I
Pewnego dnia Staszek zaczął się zastanawiać: „Jak to się zaczęło,
jak zyskałem swoje moce?’’. Przypomniał sobie początki swojego życia jako
superbohatera. Zaczął myśleć o wydarzeniach, które miały miejsce 20 lat temu…
- Staszek , chodź na śniadanie! – zawołała go jego mama.
- Już przychodzę! – odpowiedział młody Staszek i poszedł do kuchni.
- No i co Stasiu, jak się spało? – zapytała.
- No wiesz mamo, jak zwykle.
Nagle wszedł wrzeszczący tata, rozmawiający przez telefon:
- CO? ILE? NIE ZGADZAM SIĘ! Jeśli chce negocjować cenę, powiedz mu, że nie ma mowy! ŻEGNAM! – krzyknął wściekły ojciec.
- Mamo, która godzina? – zapytał Staszek.
- Ósma, mój Stasiu.
- Spóźnię się! – krzyknął chłopiec.
3 sekundy później Staszek był już ubrany, spakowany, umyty i gotowy
na kolejny dzień.
- Mamo, możemy już iść do szkoły.
- Ok, synek chodźmy.
Nagle tata znów krzyknął:
- SŁUCHAJ KOLO, ZRYWAM UMOWĘ! Do niewidzenia!
Kilka minut później Staś rozmawiał z mamą w samochodzie, mocno
zastanawiał się dlaczego tata tak krzyczał, zapytał więc mamę co się stało.
- Mamo, z kim rozmawiał tata?
- Tata pracuje w nieruchomościach - powiedziała mama.
- A dlaczego tak krzyczy? – pytał dalej zaintrygowany Staszek.
- Bo trafił mu się wybredny klient.
Nagle auto stanęło na środku ulicy.
- A dlaczego właśnie stanęliśmy?
- Bo twój „mądry inaczej” ojciec zapomniał zatankować!
Tymczasem w domu ojciec przypomniał sobie, że nie zatankował auta,
ale Staszek z mamą byli już daleko w drodze.
- No i co robimy w tej sytuacji? - spytał Staszek.
- Pchamy auto.
Kiedy mama i Staszek zdążyli już się zmęczyć.
– Zadzwońmy po lawetę – powiedział chłopiec.
- Ok, a co to laweta? – zapytała mama.
- Czy chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz co to laweta!?
- Staszek, nie krzycz na matkę! Ale rzeczywiście. Nie wiem co to
laweta.
- To pa, ja już sam dojdę do szkoły – powiedział młodzieniec.
W szkole Staszek usiadł w ławce obok swojego kolegi Zenka.
Rozmawiali, gdy nagle do klasy wszedł nauczyciel.
- Słuchajcie dzieci, dzisiaj mamy wycieczkę do laboratorium
mutowania zwierząt w Poznaniu – powiedział.
Na to dzieci odpowiedziały chórem:
-JEEEEEEEEEEEEEEEEJ!!!
- Cisza! Ponieważ to miejsce jest niebezpieczne, będziecie musieli
założyć kombinezony. A teraz się spakujcie.
Po 8-minutowym chaosie, w którym Aśka rozwaliła kolano, Stefan
przewrócił się i zmiażdżył chleb Frankowi, a Aniela wpadła na Maryśkę, cała
klasa wyruszyła na wycieczkę.
Do laboratorium jechali nowiutkim srebrnym, hybrydowym autobusem
firmy Opel. W autobusie było słuchać
wiele rozmów typu: „Wymienisz się za dwa lizaki?”, „Dasz wafla?”, oraz „Nie
bądź taki, wymień się za trzy lizaki”. Po dwóch godzinach dojechali na miejsce.
Pani nauczycielka zaprowadziła dzieci do szatni, gdzie każdy miał
się przebrać w kombinezon. Nagle wszedł przewodnik i oprowadził dzieci po
różnych wspaniałych miejscach.
Staszek razem z Zenkiem odłączyli się od grupy.
Obserwowali przez szybę jak naukowcy mutowali szczura. Nagle jeden
z naukowców potrącił stolik, który zbił szybę. Zenek zdążył się schować za róg
ściany, ale na Staszka było już za późno.
Naukowcy w tym samym czasie włączyli napromieniowarkę. Myśleli, że
zmutowali tylko szczura, ale zmutowali też Staszka.
- Nic ci się nie stało? – Zenek zapytał swojego kolegę.
- Chyba nic – odpowiedział Staszek.
Chłopiec na razie czuł tylko dreszcze, ale później było już tylko
gorzej…
Autor: Jakub
Juszczak (klasa 5)
Pamiętacie Globa Pulpimi?
Ostatnio mieliście okazję poznać tego bohatera, a teraz czas na jego przygody.
Gotowi? Miłego czytania w węgierskich klimatach.

Rozdział 1
Wieś
Węgry, mała wieś z przytulnymi,
rodzinnymi domkami. Przez tubylców nazywana ház[1],
chodź oficjalnie nie ma ona żadnej nazwy. Główną ,,atrakcją’’ jest wielki kościół, do którego codziennie chodzi prawie cała
wieś. Znajduje się tutaj również szkoła i dwa sklepy, w których nie kupuje się
jedzenia, czy wody, lecz papierosy i alkohol, gdyż całe jedzenie jest pobierane
z farmy, która jest postawiona koło
kościoła. Ludzie są tutaj bardzo biedni a zarabiają na sprzedawaniu zboża i
zwierząt innym wielkim firmom, lecz niektórzy szczęściarze, typu pan Ignac, czy
pani Klotild, prowadzą własny sklep i zarabiają masę forintów[2].
Wszyscy są do ház bardzo przywiązani i nikt się z niej nie wyprowadza, jak i prawie nigdy nie wprowadza. Tym bardziej ciężko sobie wyobrazić zdziwienie wsi, kiedy nagle pod dom niedawno zmarłej staruszki, pani Agi, podjechał mały samochodzik z Ojcem i synem, który ledwo co mieścił się na dwóch siedzeniach. Na początku co poniektórzy pomyśleli, że to bardzo daleka rodzina pani Agi, która przyjechała po spadek, lecz szybko wszyscy sobie przypomnieli że rodzina babuszki mieszkała w ogóle w innym kraju i prawdopodobnie nie wiedziała nawet o śmierci staruszki, bo przyjeżdżała do niej tylko w święta Bożego Narodzenia. Wtedy wszyscy byli już pewni co się działo – do ház wprowadziła się nowa rodzina.
Rozdział 2
Pulpimowie
Na wsi wiadomość o nowej rodzinie rozeszła się natychmiastowo. Cili
pobiegła do Miklosa, Miklos do Otto, który pędem pobiegł do sklepu pani Klotild
i na całe gardło wrzasnął:
- Ludzie, wprowadziła się nowa rodzina!
Wtedy już każdy wiedział. Dziewczynki wracające z kościoła
dyskutowały na temat tego skąd pochodzą, Duci skryła się w krzakach i
obserwowała nową rodzinę, chłopcy przepisujący prace domową w szkole skryci w
szatni, w co drugim zdaniu tworzyli teorie na temat tego, że są terrorystami,
czy na przykład milionerami, którzy chcą kupić całą wieś.
Lecz prawda była
o wiele mniej skomplikowana. Do Ház
wprzowadził się Glob Pulpimi z swoim ojcem Denesem Pulpimi. Glob miał 12 lat i chodził do szóstej klasy szkoły
podstawowej. Pomimo tego, że całe życie wychowywał się na Węgrzech to ma on duże
przywiązanie do Polski, gdyż jego babcia, którą bardzo kochał i był do niej
strasznie przywiązany, była właśnie Polką, dodatkowo ma on również niemieckie
pochodzenie od zmarłej mamy. Glob był lubiany w szkole, ale niestety ciężko mu
znaleźć prawdziwych przyjaciół. Glob był puszystym chłopcem, który co ciekawe miał
bardzo nieproporcjonalne ręce do reszty ciała, ponieważ były one bardzo chude.
Co ciekawe Glob nie ma jednego palca u lewej ręki. Miał on również strasznie
niezadbaną twarz, posiada także dużo pryszczy i bardzo długie włosy. Miał całe
pogryzione usta, które są również tak blisko nosa że może go dotknąć językiem.
Natomiast kompletnie inna sytuacja
jest z ojcem Globa. Był on strasznie wychudzony. Jego twarz była cała pokryta
zmarszczkami. Miał również kilka pryszczy i bardzo bujną brodę i wąsa, lecz są
to jego jedyne włosy ponieważ ewidentnie już wyłysiał. Pomimo wątłej postury
przenoszenie bagaży i kartonów z meblami nie sprawiało mu kłopotu. Kiedy
rodzina Pulpimów weszła do środka, ich oczom ukazał się mały domek. W domku
znajdował się salon z podłogą zrobioną z dębu i pomimo tego, że wyglądało to
ładnie, to w niektórych miejscach wyrastała już pleśń. Był tam również kominek
i kilka półek[H27] , na których stał mały telewizorek
i kilka książek. Była tam również kanapa na której spał Denes. Czy kilka
foteli. W kuchni znajdowała się jedynie ledwo co działająca lodówka i mikrofala,
która była jednak tak słaba, że żeby coś podgrzać, trzeba było czekać co
najmniej 15 minut. Znajdował się tam jeszcze jeden mały pokoik. Był to pokój
Globa, był on tak mały, że znajdowało się tam tylko łóżko i jeden stolik, na
którym można odrabiać prace domową, jak i również mały stoliczek koło łóżka, na
którym stało zdjęcie babci. Jeśli tylko Glob się na nie spojrzał, to
najczęściej zaczynał płakać i przypominał sobie wszystkie miłe chwile z nią spędzone.
***
- Całkiem tu ładnie – powiedział Glob
do swojego ojca.
- Zgadzam się z tobą –
odpowiedział tata.
Po tych zdaniu nagle ktoś zapukał
do drzwi sąsiadów.
- Kto tam? – zapytał Denes i wtedy
kilka osób na raz mu odpowiedziało:
- Komitet Powitalny!
Autor: Szymon Walas (klasa 5)
Nasze pasje
Postacie z
mitologii greckiej:
Zeus:
To bóg wszystkich bogów, władca olimpu i całego świata.
Atrybuty: złote pioruny, orzeł i tarcz wykonana ze skóry kozy
Almatei.

Hades:
Brat Zeusa, pan świata podziemnego i zmarłych.
Atrybuty: dwuząb, berło w kształcie jabłka, klucze do bram
podziemi.

Posejdon:
Drugi brat Zeusa, władca mórz i oceanów. Jest opiekunem żeglarzy i
rybaków.
Atrybuty: trójząb.
Hydra:
Trójgłowy smok, któremu po odcięciu jednej głowy wyrastały kolejne,
pokonana przez Herkulesa.

Minotaur:
Pół-człowiek pół-byk, zamknięty w labiryncie zbudowanym przez
Dedala minotaur był synem króla Minosa.


Sfinks:
Potwór o twarzy człowieka, ciele lwa i skrzydłach orła.


Cerber:
Trójgłowy pies strzegący wejścia do krainy zmarłych-hadesu.


Autor: Ksawery
Czyż (klasa 4)
Mercedes CLS

Mercedes CLS samochód, w którym jesteśmy otoczeni elektroniką - od
elektrycznego otwierania bagażnika po system noktowizji. Posiada wyposażenie
seryjne – to jeden z pierwszych modeli, w którym zastosowano system MBUX. To
system z jednym ogromnym ekranem zamiast normalnych analogowych zegarów i
jednego mniejszego ekranu. To również jeden z pierwszych modeli, w którym
zastosowano nowy styl marki. Całe wnętrze posiada oświetlenie nastrojowe,, Ambiente”,
w którym mamy do wyboru ogromną ilość kolorów do wyboru. Pojazd ten jest stworzony
na płycie podłogowej E-Klasy. Jest to droższa i ciekawsza wersja tego modelu.
Prędkość maksymalna jest ograniczona do 250 km/h. Ceny tego modelu startują od
369 000 zł.
Autor: Antoni Sobiecki (klasa 6)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz